Marzenia się spełniają, pierwsza jazda na Zaskarze. Odkąd zobaczyłem Zaskara zawsze chciałem na nim jeździć. W końcu się to udało. Jeszcze jest trochę rzeczy w nim do zrobienia. Raczej kosmetyka ale rower wizualnie wygląda bombowo! A sama jazda na nim to czysta przyjemność. Pierwszy zjazd koło Nowosolnej na czarnym szlaku to dla Zaskara chleb powszedni. Różnica w zjeździe, prowadzeniu, tłumieniu drgań jest kolosalna (w porównaniu do Lawinki). Kocham moją Lawinkę ale czas na zmiany. Nie radziła sobie tak jak Zaskar. Co to był za zjazd! Hah normalnie jechałem jak przecinak! Jednym słowem kosmos. Jestem bardzo zadowolony, że go nabyłem. No cóż teraz muszę popracować trochę nad kondycją. Rower nie pozwala na wolną jazdę. Trzeba na nim cisnąć! Napęd 2×10 też robi robotę. Myślałem, że to taki wymysł marketingowy ale faktycznie rzadko się używa przedniej przerzutki. Nie trzeba tak wachlować. Spoko sprawa. To tyle… aha jeszcze wycieczka. Jechaliśmy jak zawsze przed siebie!
Leave a Reply