Dzień drugi – 26 sierpień 2011
W nocy jednak przeszła burza. Co nas przekonało, że dobrze zrobiliśmy wykupując kwaterkę. Nasze namioty by tego nie przeżyły. Pobudka o 8 rano. Spuchnięci ale wypoczęci (można tak powiedzieć) zaczynamy powolne pakowanie. Potem śniadanie. Od rana upał straszny. Zero chmurki na niebie. Zaczynamy dzień od Świętokrzyskiego Parku Narodowego na Łysą Górę 595npm (Święty Krzyż). W drodze do bram Parku odnajdujemy camping. A jednak istnieje i ma się całkiem dobrze. Jedziemy dalej przy wejściu do parku przemiła Pani sprzedaje nam bilety i mówi, że można jechać rowerem. Cieszymy się z tego krótko gdyż wejście na ŁG jest na maksa kamieniste. Jednak warto było się wdrapać gdyż piękne widoki zapierają dech w piersiach. Chwilę się zachwycamy po czym zbieramy się w dalszą drogę. Zjeżdżamy asfaltem w kierunku Jodłowego Dworu, coś pięknego, 60km/h maks 😀 Potem wbijamy się w czerwony pieszy szlak. Oj dawno się tak nie ubawiłem zjazdem. Polecam każdemu może nie jest to szlak beskidzki ale daje w kość. Chcemy tam wrócić ! I jeszcze raz przebyć ten szlak bo jest naprawdę z niego wielki fun ! Pod koniec lekko się gubimy ale po chwili wbijamy się dalej na szlak kierując się na Kakonin. Tam wchodzimy znowu do Parku. Najpierw wbijamy się na św. Mikołaja – 547npm (żałuję braku fotki z tego szczytu). Aha zaznaczam, że wszystkie szlaki to szlaki piesze nie rowerowe. Często gęsto rower na plecy i cheja pod górę bo inaczej się nie da. Przy okazji plecak na plecach nie jakiś malutki tylko taki 10kg. Pot krew i łzy. Jest pięknie ! Leje się z nas. Ale co z tego. Czujemy, że żyjemy. To jest to co kochamy. Brniemy dalej ludzie się dziwią, że jesteśmy tu z rowerami. Cóż odp. Panie na Przechybie z tym bajkiem byłem więc taki św. Mikołaj to pikuś 😉 Dalej szlakiem czerwonym na Łysice 612npm. Dużo niestety było marszu niż jazdy. Taki teren niestety nie dało się inaczej. Kierujemy się na Bodzentyn. Mieliśmy z czerwonego szlaku zjechać w niebieski i kierować się prosto do niego ale sobie darowaliśmy i zjechaliśmy do Świętej Katarzyny do trasy 752. Zmęczeni i głodni wjeżdżamy do centrum na pyszny obiadek. Oj był naprawdę pyszny ! W Bodzentynie są ruiny zamku. Odpoczywamy tam godzinkę. Upał nadal trzyma jakieś 28stopni. Cieszymy się, że pogoda dopisała. Z Bodzentyna kierujemy się niebieskim szlakiem do Sieradowickiego Parku Krajobrazowego. I tego parku nigdy nie zapomnimy. Od granic parku kierujemy się niebieskim szlakiem przechodzimy tak czyt. przechodzimy przez Rezewat Góra Sieradowska. Nigdy więcej takiej dżungli. W takich chaszczach jeszcze nigdy nie byłem. Nie wiem czemu zdecydowali się poprowadzić tutaj szlak. Zupełnie się zgubiliśmy. Nie mogliśmy odnaleźć żadnego znaku. Tak jest właśnie w rezerwatach. Bardzo mało oznaczeń. Wreszcie po 40min błądzeniu już po postanowieniu, że się wracamy zauważam mini mostek nad rzeczką, wzdłuż której się poruszaliśmy. Mostek zbudowany spróchniałych drzew. Za nim oznaczenie szlaku. Uffff. Nareszcie wyjście. Nie będę tutaj mówił statystyk wyrazów na k, p, c itp… Wychodząc z rezerwatu możemy w końcu wejść na bajki. Dojeżdżamy do czerwonego szlaku rowerowego. Nazywa się Wokół Starachowic. Ależ piękny szlak. Ścieżka po horyzont. Szeroki szutrowy. W górę i w dół , w górę i w dól. Pięknie. Kierunek Suchedniów. Jadąc znajduję licznik. Atech F25. Jeśli ktoś zgubił niech da znać. Nadal go mam. Zjeżdżamy z czerwonego szlaku w Dobrej Droży, kierując się na Kleszczyny i w końcu Suchedniów. W Suchedniowie jedziemy nad Zalew Kamionka na przepiękny kamping. Z prysznicami, kuchnią, radio węzłem, pralnią i barem, który nie omieszkaliśmy odwiedzić. Polecam gorąco . Kolejność po przyjeździe była taka. Piwo, rozstawianie namiotów. Piwo, shower, kolacja. Piwo piwo piwo 😀 spanie… Bardzo miły, ciepły a wręcz gorący wieczór. Kolejny z serii do powtórzenia. Ehhh łezka się w oku kręci… cdn..
Mapa:
Zdjęcia:
Leave a Reply