Przemyśleć parę spraw.

Wyruszyłem wkr… max. Przez chwilę się zastanawiałem Mieszczuch czy GT. Wybrałem GT. Myślę sobie a pojadę w teren. Nie ważne, że pół dnia padało i syf  w terenie to po 5min. jazdy zaczęło lać. No f@#k! Podjechałem pod Shella i tak czekałem aż przejdzie. 10min i coś tam przestało. Nadal kropiło ale intensywnie. Para starszych rowerzystów zrobiła to samo co ja. Ruszyłem kierunek Łagiewniki Okólna. Praktycznie cały czas asfalt. Niestety mokry i cały syf spadał na mnie. Uwalony max żałowałem, że nie wziąłem Mieszczucha z błotnikami itd. (muszę w końcu wstawić nowe foto mieszczucha trochę się zmienił). 
Gdy przejechałem przez Łagiewniki obrałem kierunek Dobra Nowiny w kierunku Strykowskiej potem w lewo do Michałówka. Tam obrałem kierunek Dobieszków. Podjazd ile łyda dała. Potem Borchówka Plichtów Natolin. Tutaj chwila przerwy na zobaczenia się z siostrą oraz jej dziewczynami. Fajnie było je zobaczyć. Dzieciaki mają tyle w sobie dobrej energii i uśmiechu, że naładowałem akumulatory. Oczywiście nie obyło się bez małej rundy rowerowej ze starszą z nich. Zjadłem banana  ruszyłem do domu. Kierunek Nowosolna potem w ul. Kasprowicza na radary. Koło Zjazdowej łapie mnie mały kryzys ewidentnie brakuje mi energii czyli zapas cukru się skończył. Wiedziałem, żeby więcej zjeść. Jednak gdzieś tam wykrzesałem trochę energii i deptałem dalej. Sok malinowy trochę dodał mi energii. Dojechałem do Łagiewnickiej przez las ul. Kasztelańską. Uwaliłem rower strasznie gdyż na tej ulicy dużo błota. Szybka myjka roweru i do domu.
 
Kocham rower. Daje mi to czego potrzebuje. Czyli odskoczni od rzeczywistości, możliwości przemyślenia sobie paru spraw i zresetowania się. Przyjemności i spokoju… tak spokoju myśli. Dzięki Ci rowerze!